Zamknij

Krzysztof Jurgiel o kulisach utraty władzy przez PiS na Podlasiu

12:53, 06.10.2024 Zebrał Kolniak24 Aktualizacja: 07:26, 07.10.2024
Skomentuj Chcę podkreślić, że Kaczyński powiedział nieprawdę. I nie przedstawił dowodów, bo nie miałem nic wspólnego z klęską PiS w sejmiku i nie ubiegałem się o miejsce na listach do PE. Sprawa miała drugie dno - twierdzi Krzysztof Jurgiel Chcę podkreślić, że Kaczyński powiedział nieprawdę. I nie przedstawił dowodów, bo nie miałem nic wspólnego z klęską PiS w sejmiku i nie ubiegałem się o miejsce na listach do PE. Sprawa miała drugie dno - twierdzi Krzysztof Jurgiel

7 maja 2024 r. PiS straciło władzę w sejmiku województwa podlaskiego. Od tego momen­tu zaczęła się przeciwko mnie oszczercza kampania. Próbowano mnie obwinić za porażkę w województwie i zdyskredytować w oczach wyborców i opinii publicznej - twierdzi Krzysztof Jurgiel w obszernym materiale, który sam opracował i który właśnie trafił do mediów.

Krzysztof Jurgiel rozlicza się w nim z władzami partii i podkreśla, że kłamstwa rozpowszechniał sam Jarosław Kaczyński, w tym Jacek Sasin i Karol Karski, głosząc także spiskowe teorie.

Kulminacja ataków miała nadejść 17 maja 2024 r.  po spotkaniu Kaczyńskiego z mieszkańcami Dą­browy Białostockiej, kiedy rzecznik PiS Rafał Bochenek opublikował komunikat: „Decyzją Pana Prezesa Jarosława Kaczyńskiego, z dniem dzisiejszym Krzysztof Jurgiel, członek Prawa i Sprawiedliwości w województwie podlaskim, został zawieszony w prawach członka PiS".

Jurgiel: W jakim trybie i za co? Nie napisał.

Kilka dni później na jednej z konferencji prasowych, głos w tej sprawie zabrał Jarosław Kaczyń­ski, tłumacząc swoją decyzję:

- „Jeśli chodzi o decyzje w stosunku do pana Jurgiela, no to on w oczywisty sposób stoi za tym, że utraciliśmy tam władzę (...) i musiały być wyciągnięte konsekwencje. (...) To była zemsta za to, że pan Jurgiel nie znalazł się na liście kandydatów do Parlamentu Europejskiego".

- Chcę podkreślić, że Kaczyński powiedział nieprawdę. I nie przedstawił dowodów, bo nie miałem nic wspólnego z klęską PiS w sejmiku i nie ubiegałem się o miejsce na listach do PE. Sprawa miała drugie dno. Otóż 14 maja 2024 r. obyła się inauguracja kampanii wyborczej do PE Adama Andruszkiewicza, którego - na jego prośbę - poparłem jako najlepszego kandydata w okręgu 3; młodego, inte­ligentnego i pracowitego posła z Podlasia, czego nie można powiedzieć przy całym szacunku o Karolu Karskim. Prawda więc jest taka, że zawieszając mnie w ekspresowym tempie w prawach członka partii, celem było wyeliminowanie mnie z kampanii Andruszkiewicza, by wzmocnić szanse Karskiego, głównego faworyta szefa partii w wyborach do PE. Mimo to najważniejszy kan­dydat Nowogrodzkiej sromotnie przegrał i nie zdobył mandatu europosła - tłumaczy Jurgiel.

Według byłego ministra, arbitralnie nałożona na niego kara przez Prezesa, spotkała się z negatywnym odbiorem wśród dużej części posłów, szeregowych członków i wyborców PiS, a także opinii publicznej.

- W jednym z ogólnopolskich sondaży aż 90 procent respondentów była przeciwko tej decyzji. Jednocześnie pojawiły się w mediach anonimowe wypowiedzi polityków PiS, że stałem się „ko­złem ofiarnym", w wyniku personalnych rozgrywek na szczytach partii - podkreśla Krzysztof Jurgiel . - Z informacji, jakie nieoficjalnie uzyskałem od działaczy PiS wynika, że jednym z inspirato­rów politycznej nagonki przeciwko mnie był właśnie Karski. Nie jest tajemnicą, że od lat widział we mnie konkurenta politycznego.

Jurgiel zwraca uwagę na okoliczności:

I tak w 2014 roku nie zostałem umieszczony na listach kandydatów do Parlamentu Europejskiego, by wzmocnić szansę Karskiego. Jednak bez żadnej urazy -jako prezes PiS okręgu podlaskiego - ak­tywnie i skutecznie poprowadziłem jego kampanię.

Z kolei w 2019 r. w europejskich wyborach nie zamierzałem startować. Ale w następstwie dysku­sji na Komitecie Politycznym PiS i przyjęciu moich warunków, wyraziłem zgodę. I choć ustalenia ze strony kierownictwa partii nie zostały dotrzymane, to w okręgu warmińsko­-mazurskim i podlaskim - dzięki ciężkiej pracy organizacji wojewódzkiej i mojej - zdobyłem drugi dla PiS mandat do PE, co było wielkim, politycznym sukcesem.

Przypomina, że na początku 2019 roku odwołano go z prezesa okręgu podlaskiego, bo został zgłoszony przez zarząd wojewódzki jako kandydat do PE na pierwszej pozycji. Zbiegło to się w czasie, kiedy PiS przejęło władzę w sejmiku, po ośmiu latach pełnienia przeze niego funkcji prezesa okręgu.

Dodaje, że  Karski często atakował go w mediach i przypomina, że jako rzecznik dyscyplinarny PiS - nie wyjaśnił, za co naprawdę został zawieszony w partii. W programie „Polityczne graffiti" /Polsat News,22.05.2024 r./, m. in. mówił:

- „Sprawy te są rozwiązywane w sposób statutowy i decyzje prezesa przecierają pewne wątpliwo­ści. Akurat w przypadku Krzysztofa Jurgiela została podjęta pewna decyzja, tak jak powiedziałem, pan prezes postanowił wysłać jasny sygnał";

-„Ale też Krzysztof Jurgiel był wielokrotnie zapraszany, chociażby na posiedzenia zarządów wo­jewódzkich obu, i w Białymstoku, i w Olsztynie, bo to są dwa województwa, które składają się na ten okręg wyborczy i rekomendowano kandydatów do PE. Wówczas Krzysztof, ani na jedno, ani na drugie posiedzenie nie przyszedł. Myśmy go umieścili na tej liście wstępnie. (...) Krzysztof jakby nie wykazał tutaj zainteresowania".

Zdanie, że „myśmy go umieścili na tej liście", potwierdza moje wcześniejsze słowa, że nie chciałem ponownie startować w wyborach do PE. Teoria o tym, że mściłem się na PiS za to, że nie znalazłem się na jej listach, legła w gruzach! Nieczyste zagrywki Karskiego zauważyli jego partyjni koledzy, którzy ironicznie komentowali zachowanie europosła, Jeden z anonimowych rozmówców Wirtualnej Polski, dosadnie powie­dział: -"Najciekawiej jest na szczycie listy. Ostrą rywalizację z Maciejem Wąsikiem i Adamem Andrusz­kiewiczem zaczął Karol Karski. Boi się, że nie dowiezie wyniku, więc stara się o poparcie ze strony Kaczyńskiego. Dlatego czasem opowiada Prezesowi i dziennikarzom niestworzone historie". Jego zasługi i wiarygodność jako polityka i europosła krytycznie ocenili wyborcy. W tym roku Karski w wyścigu o mandat do Brukseli poniósł totalną klęskę. Mimo setek bilbordów i banerów, prezentując się na nich z samym (na wyłączność) Jarosławem Kaczyńskim, miaż­dżąco pokonał go - poparty przeze mnie - Adam Andruszkiewicz, co mnie wcale nie dziwi - tłumaczy były europoseł.

Według Jurgiela symbolem klęski PIS w sejmiku podlaskim jest Jacek Sasin

Pojawił się w województwie podlaskim najpierw jako koordynator, następnie został pre­zesem okręgu - z mianowania, a nie z wyboru członków partii. Jednym z jego głównych celów było wyeliminowanie mnie z czynnej polityki. Również osób, z którymi wspólnie zbudowaliśmy silną pozycję PiS na Podlasiu. Prowadząc zakulisowe działania, dyskredy­tował mnie wśród członków partii, a od 2023 r. wykluczył z bieżącej działalności partyjnej w podlaskich strukturach. Dlatego m. in. nie zabiegałem o kandydowanie w tegorocznych wyborach do PE - twierdzi Jurgiel.

Były minister rolnictwa tłumaczy, że pod kierownictwem Sasina w wyborach 2023 r. PiS zdobyło dwa mandaty mniej do Sejmu i je­den do Senatu niż w poprzedniej kadencji parlamentu. Także jego kandydat przegrał bój o fotel prezydenta Białegostoku.

- Na dodatek Sasin przyczynił się do utraty władzy PiS w sejmiku. Na listach pominął osoby rozpo­znawalne wśród wyborców i działaczy z dużym dorobkiem samorządowym. Trudno więc się dziwić, że uzyskaliśmy tyko 15 mandatów na 30, a była szansa na co najmniej siedemnaście. W pewnym sensie powtórzyła się historia z 1994 roku i 2007, kiedy głównym po­wodem porażki było negocjowanie z opozycją, zamiast we własnym obozie - analizuje Jurgiel. - Tymczasem Jacek Sasin, który nadzorował wybory i doprowadził do spektakularnej poraż­ki w województwie, próbował zmazać z siebie winę. I w obrzydliwy sposób rozpowszechniał o mnie kłamstwa, insynuując,że działałem przeciwko PiS i stałem za „zdradą" dwójki rad­nych z jego partii, którzy dołączyli do koalicji PO - Trzecia Droga.

Dalej Jurgiel przypomina, że na początku maja br. na portalu Nasze Podlaskie w artykule „Zdrada i niespodzianka w Sejmiku Województwa Podlaskiego" anonimowy autor napisał: „Za zdradę dwóch radnych na dzisiejszej sesji odpowiedzialny jest były minister rolnictwa i obecny europoseł PiS, Krzysztof Jurgiel. Nie zna­lazł się on na listach wyborczych do parlamentu europejskiego co skutkuje końcem jego kariery politycznej"- pisownia oryginalna.

Twierdzi, że ta informacja była miała być rozpowszechniana wśród podlaskich działaczy PiS przez osoby wspierające Sasina, który w podobnym tonie wypowiadał się innych mediach:

- „Prezes ma w tej sprawie wiarygodne informacje, że Jurgiel mści się za brak miejsca na listach do PE"/WP. z dnia 16.05.2024 r./;

-„Tylko zapomniał dodać, że to on był ich politycznym patronem /chodzi o Wiesławę Burnos i Mar­ka Malinowskiego/, że to on przez wiele lat wstawiał na te listy, mianował czy protegował je na różnego rodzaju stanowiska, że to ,że byli w zarządzie województwa w poprzedniej kadencji, to była również jego decyzja"- Polsat News, 30 maja 2024 r.

W kontrze do wypowiedzi Sasina w środkach masowego przekazu pojawiały się doniesienia tym, że to właśnie m. in. on suflował Kaczyńskiemu kłamliwe wiadomości:

-„Jak wynika z nieoficjalnych informacji, Kaczyński został przekonany, że to właśnie Jurgiel miał stać za decyzją o przejściu Burnos i Malinowskiego na stronę KO - Trzeciej Drogi. Kaczyńskiego miał o tym przekonać Jacek Sasin" - Gazeta Wyborcza, 17.05.2024 r.,

-„To Jacek przekonał prezesa, że to Jurgiel rozwalił w sejmiku. A on nie miał wpływu na skład list wyborczych - mówi jeden z polityków PiS",

-"Krzysiek nie miał przed wyborami w regionie nic do gadania. Wszystko było w rękach Sasina

Kosickiego - twierdzi rozmówca, który uczestniczył w czwartek w spotkaniu z Jarosławem Ka­czyńskim". /WP, 17.05. 2024 r./.

Nigdy nie ukrywałem, że z racji pełnionych funkcji znam osobiście Marka Malinowskiego i Wiesławę Burnos, którzy odeszli z PiS, a także Stanisława Derehajło.

I tak ten ostatni to były działacz Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego, aktualnie w Porozu­mieniu. Zawsze był krytyczny wobec partii Kaczyńskiego.

Dlatego w 2018 r. byłem przeciwny umieszczeniu go na listach PiS w wyborach do sejmiku. Chcę podkreślić, że wówczas zgodnie z decyzją prezesa Jarosława Kaczyńskiego zgłosiłem do zarządu województwa kandydatów - niebędących radnymi - z Solidarnej Polski i Porozumienia, którzy nie zostali zaakceptowani przez radnych PiS.

Ustalanie składu zarządu przejął Krzysztof Sobolewski, sekretarz generalny PiS, w wyniku czego do zarządu powołano Marka Malinowskiego i Wiesławę Burnos, a wicemarszałkiem został Derehajło, który po wyjściu z koalicji rządowej partii Jarosława Gowina, został z zarządu wyrzu­cony przez marszałka Kosickiego.

Uważam, że wtedy to był błąd polityczny, który zemścił się na PiS w 2024 r., kiedy to Derehajło nie poparł PiS - podkreśla Krzysztof Jurgiel i dodaje. - Tym samym wcześniejsze opowieści Sasina i Kosickiego o tym, że mają większość w sejmi­ku, okazały się pustymi słowami.

Jurgiel przypomina kim jest Wiesława Burnos? W 2010 r. startowała bez powodzenia na burmistrza Sokółki, uzy­skując mandat w Radzie Miasta. Pracowała w sokólskim oddziale Biura Geodezji i Terenów Rol­nych, a w 2016 roku starosta Piotr Rećko powołał ją na dyrektora w Starostwie Powiatowym w Sokółce. W tamtym okresie związała się z PiS i w 2018 r. z list tej partii została radną woje­wódzką, po czym z polecenia Krzysztofa Sobolewskiego Burnos wybrano na członka zarządu województwa podlaskiego.

Podkreślam, że z chwilą odwołania mnie w 2019 r. z prezesa PiS na Podlasiu, nie miałem kontak­tów służbowych i prywatnych z obecną wicemarszałek - twierdzi Jurgiel.

Marek Malinowski, wicemarszałek podlaski, w wywiadzie „Moje drogi z PiS się rozeszły" dla Kuriera Porannego /24.06.2024 r./ odsłonił kulisy wojny na szczytach podlaskiej partii, m.in. mówiąc:

„Od 2001 roku. Do PiS wprowadzali mnie śp. Krzysztof Putra i Krzysztof Jurgiel. Wewnętrzne tarcia w partii zawsze były. Ale to, co stało się w ostatnim czasie, było przekroczeniem pewnej czerwonej linii. Decyzja o odejściu była dla mnie trudna, ale narósł we mnie bunt, wobec tego, co się dzieje";

„Struktury były silne. Był prowadzony wewnętrzny dialog. Obecnie większość decyzji jest na­rzucana. Podam przykład: podczas jednego z posiedzeń zarządu wojewódzkiego PiS w okresie przed wyborami samorządowymi został wprowadzony zakaz zabierania głosu przez pełnomoc­ników powiatowych. To przykład braku demokracji w partii. Jacek Sasin, który nadzoruje PiS w województwie, nie znał ludzi z terenu. Przez to nie mógł poznać ich opinii dotyczącej ważnych dla regionu spraw";

„Nie grało przede wszystkim między mną a Kosickim, (...) pretensję do Sasina mam taką, że zatwierdzał pomysły Kosickiego, a innych nie słuchał. W zarządzie województwa Kosicki skupił większość kompetencji wokół siebie. Ignorował i pomijał członków zarządu. Zarząd to organ kolegialny, inaczej niż w przypadku prezydentów czy burmistrzów miast, którzy pochodzą z bez­pośrednich wyborów i jednoosobowo tworzą organ wykonawczy. Już prawie trzy lata temu mó­wiłem również, że od reprezentowania samorządu województwa są członkowie zarządu, a nie sekretarz, dyrektor gabinetu czy rzecznik prasowy';

„Niewygodne osoby, które mogły być zagrożeniem, były wycinane lub przesuwane na dalsze miejsca. Nie było na liście Jadwigi Zabielskiej, nie było Krzysztofa Kondraciuka, który raz źle zagłosował i podpadł Kosickiemu. Podobnie Piotr Modzelewski z Łomży. Błędem było wysta­wienie Mariusza Gromki na południu regionu, a nie w Białymstoku. Ja też mówiłem niewygodne rzeczy i okazało się, że mam być na liście czwarty. To chytra i pokraczna logika, ale - jak zostało stwierdzone - „Marek sobie poradzi". Idąc tym przewrotnym sposobem myślenia np. Marek Ol- bryś czy Artur Kosicki też powinni postawić się na piątym, szóstym czy siódmym miejscu, bo też by sobie poradzili. Jeżeli jednych się popiera, a innych zwalcza, to jak później współpracować? Wielu to widziało, ale zagryzało wargi";

„Po wyborach w 2018 roku w naszej szesnastce były szczere rozmowy. Dogadaliśmy się wtedy z pominięciem góry partyjnej. Teraz rozmów w naszej piętnastce nie było. Od początku wiado­mo było, że z kimś trzeba się dogadać, bo PiS samodzielnej większości nie miał. Na początku maja nic nie było dogadane. Rozmowy z Derehajło, Platformą i PSL zakończyły się fiaskiem. Z kolei Sasin twierdził, że prawie wszystko jest dogadane. Tylko jak wszystko jest prawie doga­dane, to nie wnioskuje się o odłożenie sesji na trzydzieści parę dni, tylko na tydzień, żeby dograć jedynie pewne sprawy wewnątrz";

Jeśli chodzi o województwo podlaskie, ma to z demokracją coraz mniej wspólnego m.in. poprzez działania Sasina i Kosickiego - były i są narzucane rozwiązania odgórne. To oni z Jurgiela zrobili kozła ofiarnego. Za to, co działo się w sejmiku, odpowiada głównie Kosicki. Odsuwał starych działaczy, forsował dawnych członków Platformy Obywatelskiej, „ziobrystów" i swoich najbliższych współpracowników. Natomiast Sasin firmował pomysły Kosickiego przy prowadzeniu kampanii do sejmu i senatu a później do samorządu, czego efektem okazał się brak większości w sejmiku. Ale ja już członkiem PiS-u nie jestem, to już nie moje zmartwienie. Chciałbym się teraz skupić na pracy na rzecz województwa."

Przez cały okres mojej pracy zawodowej i politycznej zawsze przemawiały za mną czyny, a nie słowa. Odpowiedzialnie wykonywałem powierzone mi zadania zgodnie z programem PC i PiS - przekonuje Krzysztof Jurgiel.

Moja polityczna misja zaczęła się w 1991 roku, kiedy organizowałem struktury Porozumienia Centrum na białostocczyźnie. Następnie: w 1994 r. dzięki rekomendacji Solidarności zostałem wybrany na wiceprezydenta, a później prezydenta Białegostoku; poseł i senator ( 1997 - 2019 ); przewodniczący Sejmiku Województwa Podlaskiego ( 1991 - 2001 ); minister rolnictwa i rozwoju wsi ( 2005 - 2006 i 2015 - 2018 ); poseł do Parlamentu Europejskiego (2019 - 2024 ) - wymienia Jurgiel.

Chcę podkreślić, że mój najlepszy okres w PC i PiS, to wspólna praca z śp. Przemysławem Gosiewskim i posłem Markiem Kuchcińskim oraz z dużą częścią koleżanek i kolegów z par­tii. Ale obok nas funkcjonowały też wpływowe osoby, które siały ferment i wprowadzały w błąd władze partii - uważa były minister rolnictwa.

Dodaje, że tak było np. w 2006 roku, kiedy obecny działacz Trzeciej Drogi przekazywał fałszywe informacje dla śp. prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.

Natomiast w 2010 r. obecna wpływowa działaczka KO prowadziła kampanię prezydencką Jarosława Kaczyńskiego tak, by przegrał wybory. Nieste­ty bezskutecznie próbowałem temu zapobiec w sztabie wyborczym.

Krytycznie oceniam Jana Krzysztofa Ardanowskiego. Będąc w 2018 r. szefem sejmowej grupy polsko-izraelskiej wspólnie z niektórymi działaczami Zjednoczonej Prawicy, rozpowszechniając fałszywe informacje, doprowadzili do mojego odwołania z funkcji ministra rolnictwa. Jako nowy szef resortu totalnie zaniechał realizacji - przygotowywanego przez kilkanaście lat - programu PiS dla polskiego rolnictwa i rozwoju wsi, zwolnił fachowców, którzy współpracowali przy opracowywaniu i wdrażaniu zmian w rolnictwie - podsumowuje Jurgiel.

Jurgiel podziękował  za ciepłe słowa po tym, jak chciano go zdyskredytować za utratę przez PiS władzy w sejmiku. Zadeklarował, że wykorzysta swoje doświadczenie zawodowe i polityczne w dalszej działal­ności.

(Zebrał Kolniak24)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(7)

JanJan

9 1

No i co zwolennicy PIS liczy się tylko kasa tną się między sobą jak szczury. Za tego pana dobrze się miało naszym lokalnym pisowcom co podostawali stołki gdzie tylko się dało mało całymi rodzinami a jak się skróciło to szczekają na całą okolicę. 13:20, 06.10.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

klika białostockaklika białostocka

4 1

A kto to jest bo już z głowy mi wyleciało. Czy to ten co nie chciał z Gwiazdowskim via balticy przez Łomżę ? 14:08, 06.10.2024

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

Prawda Prawda

0 3

Posłowie z PO jak chociażby klan Truskolaskich czy Robert Tyszkiewicz też byli za Via Balticą przez Białystok. Natomiast taki Lech Kołakowski z Łomży, który był w szeregach PiSu głosował/był za wariantem przez Łomżę. Tego już nie napiszecie miłośnicy rud€go? 15:15, 06.10.2024


00000000

10 0

Dzięki jurgielowi to kolniacy mieli stanowiska dyrektorskie a teraz pospadali 15:47, 06.10.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

GrubasGrubas

13 0

Gruby Saflik do dziś nie może pogodzić się z utratą władzy przez pis w województwie i wywaleniem go ze spółek skarbu państwa.
Zobaczcie tylko jak płacze z żalu na swoim fb xd 18:57, 06.10.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Dominik z ORMODominik z ORMO

9 0

Dudu też brał udział w tym. Chcieli gwiazdę pozbawić mandatu posła. Nie pomagali mu a przeszkadzali. Dudu to niewdzięczny h.. 20:25, 06.10.2024

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

hihiihihhihiihih

1 1

uważaj bo redaktor kolniaka naśle na ciebie psy gończe z pobliskiej komendy xd 20:40, 07.10.2024


0%