Doprawdy, ciężko zrozumieć tych, którym wszystko „wisi". Niby mieszkamy pod jednym dachem, w jednym Domu Ojczystym, niby jesteśmy społeczeństwem czy społecznością, jesteśmy wychowani w duchu naszej wiary, a jednak troska o ten nasz wspólny Dom – szwankuje. Głosujemy w połowie i... potem narzekamy! Czy coś tym zmienimy? Te koterie chodzą i wybierają swoich, wciąż - tych samych. Kiedy w końcu zaczniemy głosować (zdecydowaną większością) na dobro – a nie na mniejsze zło? W większości małych miejscowości, lokalna ludność została zdominowana przez takie „klany rządzące", porzuciła więc nadzieję i nie widzi sensu. Ja natomiast widzę! Duża frekwencja (nawet jeśli głosuję przekreślając listy), może zmienić rozkład sił przy podziale mandatów! To też ważne! Chodźmy na wybory, bo to nasza nadzieja i szansa, to w końcu nasz obowiązek. Nie ulegajmy temu.... Grzechowi zaniechania!