Zamknij

Dodaj komentarz

Strach przed zdemaskowaniem spowodował, że podjęto decyzję o zlikwidowaniu konwoju

10:30, 21.11.2019 Aktualizacja: 10:58, 24.11.2019
4 Fot. Pomnik upamiętniający mieszkańców wsi Nowa Ruda - wywiezionych do obozów koncentracyjnych 8 lipca 1944 r. (fot, archiwum gminy Turośl) Fot. Pomnik upamiętniający mieszkańców wsi Nowa Ruda - wywiezionych do obozów koncentracyjnych 8 lipca 1944 r. (fot, archiwum gminy Turośl)

– Wybiegłam w koszuli, prosto z łóżka. Szłam za nimi – płakałam i krzyczałam: puśćcie tatę, puśćcie tatę i brata – tak po latach, drżącym głosem, opowiada jedenastoletnia wówczas Zofia Stachelek[1].

W czerwcu 1944 roku, w gminie Turośl, Niemcy aresztowali jedenaście osób i osadzili  w areszcie żandarmerii w Turośli. Po jakimś czasie, zatrzymanych Polaków postanowiono przetransportować kolejką wąskotorową do Ostrołęki.

Wówczas organizacja podziemna pod dowództwem inżyniera Romana Kozła pseudonim „Łużyca” i jego zastępcy Hieronima Rogińskiego pseudonim „Róg” podjęła decyzję o odbiciu więźniów.

Poza wymienionymi w skład grupy operacyjnej weszli: Sawicki pseudonim „Wicher”, Stanisław Długozima pseudonim „Burza” oraz „Chmura”.

Wymienionych wsparło jeszcze dwóch mężczyzn z bronią myśliwską, należących do ruchu oporu i spokrewnionych z aresztowanymi.

Przeprowadzenie akcji zaplanowano w lesie pod wsią Rudne – Łyse. Przed południem pociąg nadjechał i zatrzymał się na uprzednio rozkręconych przez partyzantów torach. Aresztowanych konwojowało czterech żandarmów z posterunku w Turośli. Prawie bez walki zatrzymanych uwolniono[2].

Strach przed zdemaskowaniem spowodował, że podjęto decyzję o zlikwidowaniu konwojujących żandarmów. W wyniku tej akcji czterech żandarmów zginęło. W odwecie za to, Niemcy spośród mieszkańców gminy Turośl, aresztowali czterystu mężczyzn, przyjmując proporcję – za jednego Niemca stu Polaków[3].

Czytaj tutaj: _powstal_symboliczny_pomnik_upamietniaj_cy_45_mezczyzn_wywiezionych_do_obozow_koncentracyjnych

Tak dramatyczne rozstania, jak w rodzinie Zofii Stachelek, przeżyto w setkach domów, szczególnie w Nowej Rudzie, Turośli, Wanacji, Cieloszce, Cieciorach, Popiołkach.

– Przybyli we wczesnych godzinach rannych 8 lipca 1944 roku – zapowiadał się wtedy upalny dzień – szli tyralierą od strony Turośli i Cieloszki. Zachodzili do każdego domu i zabierali młodych mężczyzn. Oszczędzili tylko kobiety, dzieci i starców – wyjaśnia pani Zofia. – Później poszłam z mamą i babcią nad rzekę Turośl, gdzie Niemcy prowadzili, w stronę Turośli, powiązanych drutem kolczastym aresztantów.

- Mama niosła na rękach rocznego braciszka Władysława. Babcia Małgorzata zaczęła prosić jednego z Niemców, aby uwolnił mojego tatę Bronisława, wówczas czterdziestopięcioletniego mężczyznę i szesnastoletniego brata Jana. Wtenczas ten uderzył trzykrotnie babcię karabinem. Zakrwawiona upadła na ziemię – opowiada Zofia Stachelek. – Dostrzegłam w tej wędrówce żony, matki i dzieci innych aresztowanych, przeżywające dramat rozstania.

– Tego samego dnia, wczesnym popołudniem, poszłyśmy do Turośli zanieść ubrania i żywność dla taty i brata. – Widziałam, jak aresztowanych przetrzymywano na placu ogrodzonym kolczastym drutem. Pilnowali ich żołnierze niemieccy. Nie zabraniali podejść do ogrodzenia. Korzystając z tej okazji mama z babcią podały paczkę z żywnością i ubraniem. Później zgonili ich na środek wsi, załadowali na samochody ciężarowe i pod silną eskortą wojska powieźli w stronę Myszyńca. Płacz i lament słychać było z każdej strony. Dla większości to były ostatnie chwile z najbliższymi – już nigdy nie wrócili do swoich rodzin, również mój brat i tata – wzdycha pani Zofia.

Umieszczono ich najpierw w obozie przejściowym w Działdowie, stamtąd po wstępnych przesłuchaniach przewieziono do Ornety, gdzie w nieludzkich warunkach pracowali przy budowie lotniska. Ostatecznie, mocno już przerzedzeni chorobami i złym traktowaniem, wylądowali w obozie koncentracyjnym  Stutthoff. Do domu wrócili nieliczni.

Tego feralnego dnia zabrali również mojego dziadka Faustyna Krysiak i stryja Bronisława Krysiak – do domu wrócił tylko stryjek (przyp. autora).   

Marian Krysiak

Tekst opublikowany w Zeszytach Kolneńskich, nr 5

[1] Zofia Stachelek, urodziła się 9 listopada 1933 r.  w Nowej Rudzie, mieszka w Nowej Rudzie nr 25. Z panią Zofią rozmawiałem 25 października 2010 r.

[2] Stanisław Długozima, Uwolnienie aresztantów z Turośli, (w) Kontakty nr 29/1998, s.12.

[3] Marian Piotr Krysiak, Z dziejów parafii Turośl, Olecko 2005, s. 97.

Czytaj więcej: uroczyste_odsloniecie_pomnika_w_wanacji

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (4)

WYRÓŻNIONE KOMENTARZE

W.W.

12 2

Cała prawda!

17:11, 22.11.2019

Pozostałe komentarze

Partyzanci Partyzanci

6 13

Mój ojczym pamięta takie czasy. Wielcy bohaterowie jak ci tu wymienieni, zabili czterech Niemców a oni w zamian pół wsi wybili. To dopiero bohaterowie... No ale bohaterowie... A sieroty i wdowy zostały. A

04:22, 22.11.2019
Wyświetl odpowiedzi:0
Odpowiedz

łatwo oceniaćłatwo oceniać

6 0

Łatwo oceniać ale wystarczy postawić się w roli tych partyzantów.Co oni potem czuli jak się dowiedzieli o jatce na cywilach?Teraz liżemy d...ę Niemcom i innym i nie zastanawiamy się kto jest odpowiedzialny za masakrę na pewno nie partyzanci .Rozmawiałem ze świadkami masakry i raczej nie winili Roga ,Łużyca i innych tylko przyjaciół z za Odry.

13:22, 25.11.2019
Wyświetl odpowiedzi:0
Odpowiedz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%