Zamknij

Wspomnienie Czarnego czwartku: 17 grudnia 1970 roku w Gdyni

10:28, 16.12.2019 Aktualizacja: 15:44, 17.12.2019
Skomentuj Fragment tablicy pamiątkowej na skrzyżowaniu ulicy Janka Wiśniewskiego i Energetyków, przy wejściu do stoczni Fragment tablicy pamiątkowej na skrzyżowaniu ulicy Janka Wiśniewskiego i Energetyków, przy wejściu do stoczni

Uczyłem się w szkole średniej. Przebywałem w mieszkaniu, gdy rano z zewnątrz usłyszałem odgłosy, jakby ktoś przeciągnął  kij po sztachetach płotu. Odgłosy takie powtarzały się raz za razem. Dochodziły z odległości około 1,5 km od mieszkania z rejonu wiaduktu przy przystanku Gdynia-Stocznia.

Dowiedziałem się później, że to strzelali żołnierze z broni maszynowej.

Około 2 godziny później, przyszedłem na pomost nad przystanek Gdynia-Stocznia, żołnierze stali na wiadukcie nie przepuszczając nikogo w kierunku stoczni, ale już nie strzelali.

Jechał pociąg relacji dalekobieżnej z kierunku Szczecina, który zatrzymali zebrani w tym rejonie ludzie.

Szedłem z pochodem obecną ulicą Morską (wówczas ul. Czerwonych Kosynierów) w kierunku Gdyni- Głównej, ale pod wiaduktem stał czołg, samochody i żołnierze. Przez megafon zagrożono, że czołg będzie strzelał jeżeli ludzie się zbliżą. Na chwilę pochód się zatrzymał, potem ruszył dalej, w dół, w kierunku wiaduktu.

W momencie gdy wieżyczka czołgu zaczęła się obracać, zapanowała cisza, było słychać pracę urządzeń obracających wieżyczkę.

Ponieważ ludzie szli dalej, lufa czołgu skierowała się na czoło pochodu i czołg strzelił nabojem pozbawionym pocisku – tzw. „ślepym”.

Efekt psychologiczny tego wystrzału spowodował, że tłum przeszedł na skarpę, wzdłuż wiaduktu, w kierunku drugiego wiaduktu kolejowego, obok przystanku, obecnie Gdynia- św. Maksymiliana Kolbe. Tu wiadukt nie był pilnowany przez wojsko.

W tym rejonie ludzie zatrzymali kolejny pociąg dalekobieżny, który nadjeżdżał od strony Gdańska.

Na ulicy Władysława IV, na wysokości Miejskiej Rady Narodowej (aktualnie Urząd Miejski) były utarczki z milicją. Milicja rzucała petardy i granaty dymne, to samo zrzucano z krążącego nad nami śmigłowca. Odrzucane je i kopano w kierunku milicji oraz rzucano kamienie. Milicjanci biegali w kierunku ludzi, próbując kogoś złapać i cofali się w kierunku MRN.

Zapamiętałem takie sytuacje:
- biegnie milicjant za młodym człowiekiem i już ma go uderzyć pałką i w tym momencie się potknął i wywrócił,
- ucieka inny, dobiega do metalowego płotu na podwórku, przeskakuje, ale milicjant złapał go za nogę w okolicy buta, przytrzymał, nadbiegli inni milicjanci,  ściągnęli człowieka z płotu. Od razu zaczęli go pałować i wlec w kierunku MRN.

Ludzie krzyczeli „gestapo” w ich kierunku.

Ulicą Władysława IV poszedłem w kierunku baru mlecznego „Słoneczny”. Obok baru stał transporter opancerzony, ludzie rozmawiali z żołnierzem z transportera. Mówił, że pojazdy jechały całą noc z poligonu, że tłumaczono im, że trzeba tłumić powstanie Niemców w Gdańsku i Gdyni.

Przeszedłem na równoległą do ul. Władysława IV,  ulicę Świętojańską, na której niewiele było widać z powodu gazu dymnego i łzawiącego.

W Gdyni nie zdemolowano żadnego sklepu, nie było rozbojów.

O wystrzałach czołgowych podczas „czarnego czwartku” mówił w wywiadzie znany tyczkarz z Gdyni, Władysław Kozakiewicz, znany ze słynnego „gestu Kozakiewicza” podczas olimpiady w Moskwie.

Ogłoszono godzinę milicyjną od 17,00 do 3,00 i poinformowano, że były przypadki strzelania z tłumu do żołnierzy i milicjantów.

W następnych dniach po ulicach Gdyni chodziły  10-12 osobowe  patrole żołnierzy i milicjantów z bronią długą.

Przypomnijmy:

Czarny czwartek 17 grudnia
Władze zdecydowały się wykorzystać wojsko. W wyniku starć wiele osób po obu stronach zostało poszkodowanych. Rano, na przystanku Szybkiej Kolei Miejskiej Gdynia Stocznia, oddziały Milicji Obywatelskiej i wojska ostrzelały tłum pracowników Stoczni im. Komuny Paryskiej. Według ustaleń prokuratury śmierć poniosło 10 osób. W centrum Gdyni uformowano pochód z biało-czerwonymi flagami, który ruszył ulicami 10 Lutego i Marchlewskiego w kierunku przystanku Gdynia-Stocznia, gdzie starł się z wojskiem. Pochód zebrał się ponownie na ul. Czerwonych Kosynierów i ruszył do centrum Gdyni. Na czele pochodu niesiono na drzwiach ciało zabitego młodego mężczyzny (Zbyszka Godlewskiego), za nim niesiono pomazane krwią narodowe flagi. Pochód ten doszedł do urzędu miejskiego przy ulicy Świętojańskiej, gdzie doszło do kolejnych starć. W tym pochodzie wzięli udział przedstawiciele wszystkich zawodów i grup społecznych. (źródło: z Wikipedii)
 
Adam Przyborowski

Zdjęcia tablic pamiątkowych na skrzyżowaniu ulicy Janka Wiśniewskiego i Energetyków, przy wejściu do stoczni
 
  

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

MnnMnn

4 1

I co do dziś nie odpowiedzieli za to .Mało tego -pogrzeby mieli jak bohaterowie .Dobrze ,źe choć emerytury udało się im zmniejszyć . Popierajcie po ,to zafunduja to samo . 16:24, 16.12.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%