"Nigdy nie kłamał, jego aktorstwo było czyste w formie, w wypowiedzi artystycznej. Czechowicz nie odtwarzał, ale tworzył" - napisał po jego śmierci poeta i krytyk Zdzisław Łączkowski ("Słowo Powszechne", 1991). "Z postaci, które budował, emanowały dobroć i ciepło, nawet wtedy, gdy jego sceniczni bohaterowie byli pozbawieni tej dobroci. Miał w sobie coś z wielkiego dziecka. Był ciepły liryczny, szczery" - podkreślił.
Był aktorem prawdziwym - grał tak, jak mu się wydawało, że należy grać, a wydawało mu się dobrze. Zasadniczą prawdę miał w sobie - ocenił Edward Dziewoński. 28 września 1930 roku urodził się Mieczysław Czechowicz, aktor Kabaretu Starszych Panów, Kowboj Zuzia i Miś Uszatek.
"Był silną aktorską indywidualnością. Nie sposób Go pomylić z nikim innym. Owszem, miał też warunki, nietypowe, to jest posturę, której się nie zapomina (był czas, że np. koledzy aktorzy z kabaretu Koń podtuczali Czechowicza by »na oko« różnił się od nich)" - powiedziała Wiesławowi Kowalskiemu Hanna Faryna-Paszkiewicz autorka książki "Czechowicz. Hrabia, miś czy drań" (2024). "Kojarzono go z groteskowymi postaciami Mrożka we Współczesnym, który okrzyknięto »mrożkowskim domem«, a ponadto miał głos!" - podkreśliła. "Pisano, że to głos fagotowy. Początki jego kariery, jeszcze amatorskiej, to był śpiew. Potem po wielokroć słyszeliśmy go w piosenkach Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego. Podejmował się różnych gatunków, zręcznie unikając zaszufladkowania" - dodała (Rozmowa na portalu "Teatr dla wszystkich", 2024).
"Był aktorem prawdziwym. To znaczy: on grał tak, jak mu się wydawało, że należy to grać, a wydawało mu się dobrze! Zasadniczą prawdę miał w sobie i tę prawdę automatycznie chwytał i wykładał" - powiedział w 1995 roku w Polskim Radiu Edward Dziewoński.
"Ja myślę, że ten, kto raz w życiu chociażby stanął przed publicznością, wyszedł na scenę i czuł na sobie te pięćset, tysiąc czy półtora tysiąca par oczu, ten już wie na całe życie i rozumie, że w naszym zawodzie nie może być mowy o żadnym jakimś samouspokojeniu, o jakimś usypianiu i czy odwalaniu roboty" - mówił Mieczysław Czechowicz w Polskim Radiu (1978). "My tego nie możemy robić, my musimy zawsze iść »na full«. Ktoś powiedział, i ja jestem też tego zdania, że dla aktorów każda premiera to jest to samo, co zdawanie matury, bo tylko to się pamięta. Te role, które kiedyś człowiek miał zagrane, które były bardzo dobrze przyjęte przez krytykę, przez publiczność, nagle odchodzą w kąt i się nie liczą. Liczy się tylko ta ostatnia, na której się człowiek na przykład poślizgnie, która może nie wyjść. Nie każdą rolę musi się dobrze zagrać. Ale zawsze trzeba iść »na full«" - wyjaśnił. "Są momenty w teatrze, kiedy aktor niepodzielnie panuje nad widownią. Są to króciuteńkie chwile, maciupeńkie, kiedy mogę zawiesić głos i mam tę pewność, że gdy tę pauzę ciągnę w nieskończoność, to publiczność będzie czekała ze wstrzymanymi oddechami. To jest ta wielka frajda aktora: wciągnąć w te zabawy publiczność tak, że robi się idealnie cicho na sali. My mamy tę czarodziejską pałeczkę, którą wtedy możemy żonglować i to jest wielka przyjemność" - dodał.
Mieczysław Czechowicz urodził się w Lublinie jako syn Edwarda, oficera Wojska Polskiego, i Stefanii z Budzyńskich. Do wybuchu II wojny światowej rodzina mieszkała w Równem (obecnie Ukraina). Po powrocie ojca z oflagu (1940) rodzina osiadła w Kuszach "głuchej i bardzo biednej podlubelskiej wsi". Edward Czechowicz prowadził tam młyn, lecz 1 sierpnia 1941 roku zmarł. Po jego śmierci Stefania z dziećmi - Mieczysławem i młodszym o cztery lata Januszem - wróciła do Lublina - już na stałe.
W czasie okupacji Mieczysław był łącznikiem w oddziale AK. "Za tę działalność został 26 kwietnia 1945 r. aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa, osadzony na Zamku w Lublinie i poddany brutalnemu śledztwu" - podała Ewa Wójcicka w biogramie artysty, zamieszczonym na stronie przystanekhistoria.pl (2024). "Katowano, zeznania wymuszano szantażem, głodem, tzw. Żabką (skakaniem w przysiadzie, w trakcie którego kopano ofiarę po całym ciele), biciem, wyrywaniem paznokci, kopaniem, poniewieraniem i obelgami" - napisała Hanna Faryna-Paszkiewicz w książce "Czechowicz. Hrabia, miś czy drań". "Piętnastoletni Mietek przeżył bicie, przykładanie lufy do głowy podczas przesłuchań, gaszenie papierosów na skórze" - dodała. "Sądzony był wraz z innymi osobami związanymi z konspiracją lubelską, m.in. Kazimierzem Szajnochą oraz Jerzym Pelczarskim. W akcie oskarżenia zarzucono Czechowiczowi, że wiedząc o ich działalności w AK »zaniechał o tym donieść w porę Władzy«. 16 czerwca 1945 r. wyrokiem Sądu Wojskowego Okręgu Lubelskiego 15-letni Mieczysław został skazany na trzy lata więzienia z warunkowym zawieszeniem orzeczonej kary na »przeciąg lat 5«" - przypomniała Ewa Wójcicka.
Przeżycia z lubelskiego Zamku pozostały mu w pamięci. W 1962 roku za kulisami warszawskiego Teatru Współczesnego, w którym trwało właśnie przedstawienie "Kariery Artura Ui" miał miejsce epizod, który Roman Dziewoński zapamiętał "na zawsze". "Ścisk, tłok, regulujący ruch inspicjent, aktorki i aktorzy - grał cały zespół" - napisał w książce pt. "Siła komizmu …destrukcyjna?" (2019). "Do ojca przeciska się znany mi pan Czechowicz, uśmiecha się do mnie, ale po chwili wyraz jego twarzy zmienia się i lekko pochylony mówi: »Dudek, czy sprawdziłeś rewolwer?«. Ojciec bez chwili wahania odpowiada: »Bądź spokojny, sprawdziłem. Wszystko jest w porządku«. Jeszcze sekunda, w której patrzą sobie w oczy. Pan Mieczysław prostuje się, wpatruje w ojca. Potem spod niewielkiego wąsika uśmiecha się do mnie ponownie i odchodzi" - opisał Roman Dziewoński. Wiesław Michnikowski wspominał po latach, że na planie "Czterech pancernych" Czechowicz bardzo niespokojnie reagował na odgłosy pojedynczych strzałów.
W Lublinie pierwszy raz w życiu był w teatrze. "To na mnie zrobiło straszliwe wrażenie! To mnie oczarowało! Tym bardziej, że sztuka, którą zobaczyłem po raz pierwszy wtedy, to była cudowna, jedna z najpiękniejszych polskich sztuk: »Zemsta« Fredry. Zauroczyło mnie to i ja od razu postanowiłem: ja muszę coś przy tym robić!" - powiedział Czechowicz "Annie Retmaniak w audycji "Portret słowem malowany" (Polskie Radio, 1976).
Od 1945 roku rodzina Czechowiczów mieszkała przy ul. Kołłątaja, swoistej wylęgarni artystów. "W tej samej bramie co my mieszkał pan Bogdan Łazuka i jego mama. W bramie obok Romuald Lipko z legendarnej Budki Suflera, a Mieczysław Czechowicz, który użyczył swego serdecznego głosu Misiowi Uszatkowi, mieszkał naprzeciwko" - wspominał ks. Arkadiusz Paśnik, kapłan, pisarz i terapeuta, cytowany w książce Hanny Faryny-Paszkiewicz.
Mimo protestów matki, Mieczysław postanowił zostać aktorem. Do Studia Dramatycznego w Lublinie dostał się za drugim podejściem. "Był u nas krótko. Rok, może nawet niecały. Chyba się na nim nie poznałam" - wspominała po latach Eleonora Frenkiel-Ossowska, współorganizatorka tej szkoły. "Można tylko dodać, że nie zauważyła talentu, muzykalności i barwy głosu" - podkreśliła Hanna Faryna-Paszkiewicz.
W latach 1949-50 Czechowicz grywał epizodyczne role w Teatrze Muzycznym w Lublinie. "Robiłem gwar za sceną" - wspominał po latach. W 1951 r. występował w Szczecinie w Teatrze Polskim. Stamtąd przyjechał do Warszawy by zdać eksternistyczny egzamin aktorski - komisja jednak skierowała go na studia w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej, którą ukończył w 1954 roku. Podczas studiów zdał też maturę, czego wcześniej nie udało mu się zrobić.
"Byłem na roku, którym jeszcze opiekował się i był bodajże ostatnim wychowawcą Aleksander Zelwerowicz" - wspominał Czechowicz w Polskim Radiu (1978). "Myślę, że to jeden pan, któremu bardzo wiele zawdzięczam. "A drugi pan, któremu nie mniej zawdzięczam, to jest profesor Bardini. Trzy lata z profesorem Bardinim różne ćwiczenia, różne sztuki, różne etiudy robiliśmy" - opowiadał. "Myślę, że los był dla mnie łaskawy, bo już w szkole zetknął mnie z ludźmi, którzy do dzisiaj są mi bardzo bliscy. To Zbyszek Bogdański, Wiesiu Gołas, Zdzisiu Leśniak, Franek Pieczka i Jurek Dobrowolski. Już właściwie na studiach zaczęła się w jakiś sposób w moim życiu estrada, bo w tym czasie, kończąc szkołę, właściwie zaczęliśmy pracować nad pierwszym kabaretem, który jakoś się zaznaczył po wojnie w Warszawie. Mam na myśli tutaj Kabaret Koń" - podsumował.
3 stycznia 1954 roku debiutował w stolicy - w wyreżyserowanej przez Bardiniego na scenie Teatru Nowej Warszawy "Balladynie" wystąpił jako Gralon. W latach 1954-57 grał w Teatrze Narodowym, później związał się - na blisko 30 lat - z Teatrem Współczesnym.
"Rewelacją wieczoru był Czechowicz w roli bezrobotnego zapaśnika. Ma on warunki fizyczne znakomite i bardzo rzadkie wśród młodzieży aktorskiej. Jest duży, bardzo ludowy, ma twarz i ciało do grania. Ma gest, rodzaj humoru, osobowość aktorską bardzo współczesną i bardzo autentyczną" - napisał Jan Kott w recenzji spektaklu "Biedermann i podpalacze" ("Przegląd Kulturalny", 1959), wyreżyserowanego przez Erwina Axera. "Czechowicz jak zwykle piekielnie zabawny" - ocenił ten sam krytyk, recenzując inne przedstawienie Axera - "Knock czyli Tryumf medycyny" (1960).
U Axera był też m.in. Edkiem w "Tangu" Sławomira Mrożka (1965) i Księciem Konstantym w "Kordianie" Słowackiego (1977).
Jeszcze na studiach związał się z Kabaretem Koń - później były Szpak, Wagabunda i Dudek. Ale popularność zawdzięczał niewątpliwie telewizyjnemu Kabaretowi Starszych Panów - w którym w duecie z Wiesławem Michnikowskim (znali się jeszcze z Lublina) zaśpiewał piosenkę "Tanie dranie".
"Zabawny duet tworzyli Czechowicz z Michnikowskim" - wspominał Bohdan Łazuka. "Czechowicz - duży pan, przy kości. Michnikowski - drobny, mały. Ale to Mietek zawsze wykrzykiwał: Panie reżyserze, panie reżyserze, bardzo przepraszam, ale Michnikowski mnie zasłania" - opowiadał w książce Karoliny Prewęckiej pt. "Bohdan Łazuka. Przypuszczam że wątpię" (2010).
W październiku 1962 roku, zanim zaśpiewał piosenkę pt. "Pani Monika" (która do dziś jest jednym z jego "znaków rozpoznawczych") przedstawił się Starszym Panom: "Kaczyński jestem". Po czym domagając się finalizacji pewnej sprawy zagroził: "A jeżeli tego jakoś nie załatwicie… Po męsku. To ja wprawdzie nie mam po temu fizycznych warunków, ale mój brat!… Mój brat nie cofnie się przed niczym". Słowa te - według Faryny-Paszkiewicz - "niektórzy uznają za proroctwo". Warto dodać, że film "O dwóch takich co ukradli księżyc" w którym główne dziecięce role zagrali Jarosław i Lech Kaczyńscy miał swą premierę trzy tygodnie po telewizyjnej emisji tego odcinka Kabaretu Starszych Panów.
Sam Czechowicz na dużym ekranie debiutował znacznie wcześniej, bo w 1953 roku - jako murarz w "Piątce z ulicy Barskiej" wyreżyserowanej przez Aleksandra Forda. Grywał głównie role drugoplanowe oraz epizody, które - jak choćby badacz "zawartości cukru w cukrze" w filmie "Poszukiwany, poszukiwana" Stanisława Barei" (1972) zapisały się na zawsze w pamięci widzów.
Nigdy bowiem "nie odtwarzał, ale tworzył" - i z tych "z pozoru niepozornych" drobiazgów powstawały prawdziwe kreacje, takie jak: sierżant Konstanty Szawełło w serialu "Czterej pancerni i pies", hrabia Horvath w "Janosiku", ojciec Lusi w "Nie ma róży bez ognia" czy złodziej w "Nie lubię poniedziałku".
"Firmowym znakiem" Czechowicza stała się też telewizyjna postać Kowboja Zuzi - cykl piosenek, do którego inspiracją był szlagier Johnny’ego Casha z 1969 roku.
Chyba największą popularność dały mu jednak "Przygody Misia Uszatka" - telewizyjna dobranocka (19975-87), w której Czechowicz był nie tylko narratorem - śpiewał też tytułową piosenkę i podkładał głos pod wszystkie zwierzątka. "Był jedynym głosem w całej tej bajce. Musiał momentami dialogować sam ze sobą, co myślę, nie było zbyt proste" - oceniła Hanna Faryna-Paszkiewicz (TVP.info, 2025).
W postać Misia aktor wcielił się już wcześniej - w radiowej audycji pt. "Kolorowe listy" (1969-74). "Jestem etatowym misiem radia i telewizji" - mówił w jednym z wywiadów. Ta misiowa popularność sprawiła, że przypisywano mu również wulgarną wypowiedź w telewizyjnym "Misiu z okienka" - w którym nigdy zresztą nie wystąpił - co skończyło się nawet wygranym przezeń procesem sądowym w 1990 roku. W tym kontekście na wyjątkową złośliwość losu wygląda fakt, że nie znalazła się dlań nawet najmniejsza rólka w kultowym "Misiu" Stanisława Barei, który przecież chętnie obsadzał Czechowicza w swoich komediach.
Jego "fagotowy głos" można usłyszeć w ponad stu słuchowiskach Teatru Polskiego Radia.
Mieczysław Czechowicz zmarł 14 września 1991 roku w wieku 60 lat. Jest pochowany na Starych Powązkach w Warszawie.
"Nie przyjąłem do wiadomości niedopuszczalnej pomyłki pani z kosą" - powiedział po jego śmierci Andrzej Szczepkowski, cytowany przez Hannę Farynę-Paszkiewicz. "Nie przyjąłem do wiadomości jego odejścia z naszego grona. Był kochany, również przez widzów, z powodu witalności i radości życia" - podkreślił. (PAP)
Autor: Paweł Tomczyk
top/ dki/
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu kolniak24.eu. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
The Differences i Wojtek Szumański (foto i wideo)
Super występ. Nie ważne kto grał. Szkoda że ludzi mało
Lachowo
18:15, 2025-09-28
Kolno miastem sztuki. Tym razem padło na Picasso
Śmierdzi snobizmem
Mge
17:34, 2025-09-28
Prowadzą gospodarstwo w Starych Gutach
Kiedy rolnicy zaczną płacić podatki jak reszta społeczeństwa?
Jan
17:29, 2025-09-28
Chciała pomóc córce, która spowodowała wypadek
bogate te seniory....
hmmm
17:11, 2025-09-28