Zamknij

Bernard Ładysz spoczął w Alei Zasłużonych Cmentarza Wojskowego na Powązkach

22:27, 05.08.2020 PAP Aktualizacja: 22:29, 05.08.2020
Skomentuj PAP PAP

Podczas uroczystości ogłoszono, że minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak awansował pośmiertnie podpułkownika Bernarda Ładysza na stopień pułkownika Wojska Polskiego.

Zmarły 25 lipca Bernard Ładysz spoczął w środę w Alei Zasłużonych Cmentarza Wojskowego na Powązkach. "Swoimi kreacjami pobudzał do refleksji nad człowiekiem i światem, czemu sprzyja tylko sztuka płynąca z głębi serca"- napisał prezydent Andrzej Duda w liście odczytanym podczas uroczystości.

Doradca prezydenta Tadeusz Deszkiewicz odczytał list od głowy państwa. "Żegnamy artystę, którego dorobek przez dziesięciolecia budził podziw melomanów na całym świecie i ukształtował pokolenia młodych adeptów sztuki wokalnej". Prezydent przypomniał, że podczas niemieckiej i sowieckiej okupacji Bernard Ładysz walczył w szeregach AK. "Został aresztowany przez NKWD i zesłany do katorżniczej pracy na Syberię. Powrót z nieludzkiej ziemi do powojennej Polski otworzył nowy, jasny rozdział w jego życiu. Niedługo po ukończeniu studiów wokalnych zaczął zdobywać uznanie i międzynarodową popularność" - napisał.

Jak podkreślił, artysta "w każdym repertuarze czuł się wyśmienicie i wszędzie zostawił cząstkę siebie". "Swój własny, oryginalny pomysł na bohaterów, których kreował i ożywiał swoim fenomenalnym głosem. Uznaniem cieszyła się jego technika wykonania, ale też temperament, umiejętność oddania szerokiej gamy emocji i wrażliwości, a także ukazania naszego polskiego ducha, którego tak dobrze czuł i który tak bardzo jest obecny w wykonywanych przez niego pieśniach naszej ziemi" - stwierdził Duda.

Zwrócił także uwagę, że Bernard Ładysz "swoimi kreacjami pobudzał do refleksji nad człowiekiem i światem, czemu sprzyja tylko sztuka płynąca z głębi serca". "I taką właśnie najczystszą sztuką dzielił się z nami przez całe życie" - napisał.

W liście, odczytanym przez wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Magdalenę Gawin, minister kultury Piotr Gliński podkreślił, że Bernard Ładysz "był artystą o niezwykłych walorach głosowych". "Jego aksamitny bas urzekał słuchaczy na niemal całym świecie. Natura obdarzyła go nie tylko unikalnym głosem, lecz również talentem scenicznym i aktorskim (...). Intuicja artystyczna połączona z umiejętnościami warsztatowymi sprawiły, że każdy występ przyjmowany był entuzjastycznie i stawał się wielkim przeżyciem duchowym" - napisał.

Minister kultury zwrócił uwagę, że Bernard Ładysz "był znakomitym interpretatorem nie tylko oper, ale również pieśni i piosenek, z których emanował wysublimowany artyzm". "Pozostanie w naszej pamięci jako jeden z koryfeuszy polskiej sztuki wokalnej, a jego niezapomniane kreacje sceniczne będą wzorem dla kolejnych pokoleń wokalistów" - zaznaczył.

Biskup Polowy WP gen. bryg. Józef Guzdek podczas kazania podkreślał rolę, jaką w kształtowaniu osobowości Ładysza odegrał jego dom rodzinny. Mówił, że "wszystkie najpiękniejsze wspomnienia Ładysza związane były z Wilnem, z którego pochodził". "Po latach wyznał - "to jest dla mnie miasto jedyne na świecie, chociaż zwiedziłem wszystkie kontynenty, to Wilno jest tym miejscem, do którego zawsze wracam sercem. A gdybym jakimś cudem znalazł się w Wilnie, pierwsze miejsce, do którego bym poszedł jest mój rodzinny dom" - cytował Guzdek.

Biskup dodał, że "był człowiekiem wierzącym i wielkim patriotą". "Swoje życiowe credo potwierdził podczas wręczenia jednego z wyróżnień przez Ordynariat Polowy w styczniu 2013 r. w auli Wojskowej Akademii Technicznej mówił +zawsze pragnąłem służyć Bogu i ojczyźnie. Ta dewiza przyświecała mi przez całe życie. Do takiej postawy zobowiązywał mnie przede wszystkim żołnierski mundur i wychowanie, jakie wyniosłem z domu+" - mówił biskup.

Dziekan Wydziału Wokalnego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina i prezes Stowarzyszenia Polskich Artystów Muzyków prof. Ryszard Cieśla wspominał o bezkompromisowości w rozumieniu swojej powinności, którą ukształtowała mama Ładysza, mówiąc mu: "śpiewaj sercem". Cieśla opowiadał, że wybitna śpiewaczka Halina Słonicka w jednym w wywiadów opowiadała, że "kiedy pojechał na konkurs Vercelli, w którym Ładysz zwyciężył, była tam plejada kandydatów do nagrody, którzy potem zrobili wielkie kariery m.in. Mirella Freni, Piero Cappuccilli oraz niezwykle mocna polska ekipa. "Słonicka mówiła, że kiedy Ładysz zaśpiewał w pierwszym etapie, to wszyscy już wiedzieli, kto zdobędzie główną nagrodę" - cytował. Zdaniem Cieśli "ten wspaniały potężny bas o niesłychanie miękkim brzmieniu potrafił wyrazić najgłębsze uczucie, a do tego miał ten nieprawdopodobny talent aktorski, ale to wszystko było podporządkowane temu, żeby na scenie pokazać prawdę o człowieku i życiu. W tym był bezkompromisowy".

Zbigniew Ładysz wspominał, że jego ojciec mówił do niego w dzieciństwie - "ja pracuję, a Ty masz się uczyć. Bo Polacy mają być mądrzy a nie głupi". "I takie przesłanie od niego skieruję do państwa" - dodał.

Po mszy uczestnicy pogrzebu gromkimi brawami pożegnali Bernarda Ładysza. Uroczystości uświetniła oprawa muzyczna Zespołu i Chóru Reprezentacyjnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego, którego Ładysz w latach 1946-50 był solistą.

Na cmentarzu prezes Związku Artystów Scen Polskich Krzysztof Szuster po przypomnieniu najważniejszych dokonań Ładysza podzielił się osobistym wspomnieniem. "Kiedy jako młody adept byłem na premierze +Il maestro di cappella+ na małej scenie Teatru Wielkiego, już poza libretto dodałeś swoje wtręty w różnych językach. Między innymi raz zwróciłeś się do orkiestry +dawaj s naczała!+. Kiedy nastąpiła wielka owacja na koniec przedstawienia w małą pauzę wskoczyłem ja, krzycząc z czwartego rzędu +dawaj s naczała!+. Drogi Bernardzie spojrzałeś na mnie, wyszukując mnie w tłumie" - mówił Szuster. Opowiadał, że orkiestra zagrała wówczas od początku specjalnie dla niego, a po spektaklu bileterki na polecenie Ładysza odnalazły go. "Potem kilkanaście razy krzyczałem to +dawaj s naczała!+. Na stałe weszło to do spektaklu" - wspominał.

Dyrektor Teatru Wielkiego - Opery Narodowej Waldemar Dąbrowski mówił, że Ładysz doświadczył "historii spuszczonej z łańcucha". "Wyrwany ze swojego ukochanego Wilna, z rozbudowanym epizodem pod Moskwą, doświadczając chłodu i głodu, dojmującego fizycznego cierpienia, które jednocześnie rozdzierało duszę, zostałeś przytulony przez gruzy Warszawy i w tym wszystkim potrafiłeś odnaleźć swoją misję. Naznaczony przez Boga talentem zupełnie wyjątkowym, takim który trzeba rozpoznać a potem pracować nad jego rozwojem, tak by służył tym wszystkim, którym sztuka potrzebna jest do uszlachetnienia ich duszy, rozwijania wyobraźni, stawania się lepszymi ludźmi" - mówił.

"Twój legendarny głos, jego niezwykła barwa dopełniona muzykalnością i niezwykłym czuciem kultury muzycznej sprawiły, że we wszystkich dyscyplinach muzycznych poruszałeś się biegle, nawet jeśli w punkcie wyjścia, dziwiło Cię to samego" - dodał.

Na koniec synowie Bernarda Ładysza Zbigniew i Aleksander Czajkowski-Ładysz wraz ze zgromadzonymi na cmentarzu żałobnikami zaśpiewali ulubioną piosenkę ojca "Deszcz, jesienny deszcz", bo jak zauważył Zbigniew, ojciec lubił proste piosenki.

Autor: Olga Łozińska, Daria Porycka

oloz/ dap/ dki/

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%