Burmistrz twierdzi, że władze dbają o drzewo jak nalepiej potrafią. Czy to jednak

Według zatroskanego Czytelnika naszego portalu kolneński Dąb Wolności nie jest odpowiednio pielęgnowany.  Padło nawet stwierdzenie, że po prostu obumiera, ponieważ nie za specjalnie komuś na nim zależy. Czy na pewno władze miasta robią wszystko, aby to piękne drzewo towarzyszyło następnym pokoleniom?

Nasz miłośnik przyrody uważa, że konary dębu usychają w zastraszającym tempie. Nałożona siatka nie uchroniła bowiem drzewa przed ptasimi odchodami. Zaplatał się również w nią niejeden ptak.

– Jeden nieżywy gawron od wielu tygodni nie jest nawet stamtąd zabrany – narzeka mężczyzna. – Czasami wydaje mi się, że komuś zależy, aby ten dąb tutaj akurat nie rósł.

Burmistrz Kolna twierdzi, że pomnik przyrody jest cały czas pod obserwacją.  Przypomina, że przed dwoma laty uzupełniano specjalnymi środkami pęknięcia drzewa.  

– Władze miasta bardzo dbają o ten dąb, natomiast ingerencja w niego jest dosyć mocno ograniczona  – mówi burmistrz Kolna. – Ten dąb podlega pod konserwatora przyrody i jakiekolwiek prace muszą być z nim uzgodnione.  W tym roku na razie nie mamy zalecenia od konserwatora.

Miasto wynajmowało już wcześniej specjalistyczną firmę do pielęgnacji pomnika przyrody. Wykonano wtedy między innymi tzw. opasowanie drzewa.  Już wtedy znawcy zwracali uwagę na to, że susz będzie się pojawiał, ponieważ korona tego starego drzewa jest bardzo ciężka. W takiej sytuacji należy wykonywać odpowiednie zabiegi.

Przypomnijmy. W 2015 roku pojawiły się bardzo duże problemy dębem. Pień najsławniejszego w Kolnie drzewa w każdej chwili, w swojej górnej części, mógł bowiem ulec rozszczepieniu. Groziło mu zawalenie. Ratowania rośliny podjęło się Centrum Chirurgii i Pielęgnacji Drzew z Warszawy. W pierwszej kolejności zostały odcięte chore konary. Dąb został przygotowany do zespolenia dwóch głównych konarów i w rezultacie zamontowano wtedy stalowe obejmy. Przy okazji pojawiły się również wątpliwości dotyczące wieku drzewa. Według specjalistów z Warszawy miało ono ponad 120 lat.

– Jeżeli chodzi o ptaki to my cały czas sygnalizujemy problem – tłumaczy burmistrz. – Niestety, nawet jak pousuwamy gniazda, to one potem są znowu zakładane na wiosnę. Ptaki tam siadają i odchody powodują, że drzewa chorują. Tak samo było ze świerkami pod urzędem. Wywoziliśmy po kilka taczek odchodów. Niestety nie potrafimy na to nic poradzić. Próbowaliśmy z siatkami, to wrony nam się plączą, próbowaliśmy odstraszania, to jest protest ludzi, gdyż okazuje się, że  jednak słychać ten pisk.

Duda podkreśla, że z tym problemem zapewne nic nie da się zrobić.

– Ptaki muszą być – mówi burmistrz. – Próbowaliśmy opcji ze sztucznymi drapieżnikami, ale to działa najwyżej tydzień. Potem ptaki się przyzwyczajają. Wiecznie ten dąb nie będzie, on rośnie tu gdzie rośnie. Zresztą i w lesie dęby padają. Robimy, to co możemy. Jak długo będzie funkcjonował, trudno jest przewidzieć. To jak z każdym życiem, ratuje się dokąd można. Przychodzi taki czas, że się nie da. Cudów nie zrobimy.

Burmistrz dementuje opinie, że władzom miasta drzewo przeszkadza i wcale im na nim nie zależy.

– Absolutnie nam nie przeszkadza – twierdzi. – My dbamy o ten dąb, jak najlepiej potrafimy i dbać będziemy jak najbardziej umiemy. To jest duma naszego miasta, a nie przeszkoda.

Trzeba zaznaczyć, że w ostatnich latach wokół dębu przeprowadzano prace budowlane. Przede wszystkim była to rozbiórka ochronki i związana z nią budowa galerii handlowej.  Ostatnio znowuż modernizacja głównej ulicy. Przy Dębie Wolności  poprowadzono ścieżkę rowerową oraz ułożono nowy chodnik. Budowlańcy nie oszczędzają więc otoczenia naszego pomnika przyrody. Wcale to oczywiście nie oznacza, że wpływ na jego stan ma ta akurat ingerencja. Wiek dębu wiąże się bowiem z tym, że drzewo traci swoje siły. Czy jednak 100 lat, to aż tak dużo, jak na dąb?

Według historyków drzewo zostało posadzone 3 maja 1919 roku. W Kolnie odbyła się wtedy wielka manifestacja ludności związana z odzyskaniem niepodległości.