Zamknij

Pisała cudne listy i nie mogła doczekać się spotkania

10:04, 10.08.2018 Aktualizacja: 10:23, 10.08.2018
Skomentuj

Znana maksyma mówi – podróże kształcą, przykłady uczą. Okres wakacyjny sprzyja spotkaniom różnych ludzi. Na wczasach, wycieczkach, sanatoriach, pielgrzymkach, jest mnóstwo czasu, a spotkani ludzie mają czasem niesamowite przeżyte doświadczenia. Życie ludzi jest naznaczone pracą. Za nieposłuszeństwo przecież, Bóg wygnał z Raju pierwszych ludzi i powiedział, że w pocie czoła będziecie pracować na chleb. To trwa do dziś i będzie do skończenia świata. Z czasem jednak niektórzy zaczęli myśleć, jak tu mieć chleb bez trudu i potu. Wymyślili lichwę, wymyślili oszustwa a nieuczciwość rosła wraz z poczuciem bezkarności. Dziś już tak dużo jest tych sposobów na nieuczciwe zarabianie, że nie sposób omówić choćby pobieżnie te zbrodnie. Zawsze wszak jest to kosztem uczciwie pracujących. Internet sprzyja różnym kombinacjom. Najłatwiej żerować na podstawowych potrzebach ludzi – zdrowiu i miłości. Człowiek zrobi wiele, by być zdrowym i kochanym.

Podczas mych wakacyjnych wędrówek spotkałem człowieka. Przystojny, inteligentny i w sile wieku. Opowiedział mi swoją przygodę z takimi naciągaczami. On akurat szukał miłości, by kochać i być kochanym. Uległ licznym reklamom portali randkowych i zapisał się na Ukraiński portal Lada Date. Fotki pięknych Ukrainek wciągnęły go. Nic jednak za darmo. Każdy list do dziewczyny to 3,5 dolara. One pisały za darmo. Na różnych portalach są różne warunki korespondencji (np. cenzura na Ukraina-women, aż do wycinania całych listów). Na LD, po 15 listach do dziewczyny, za odpowiednią opłatą mogłeś dostać jej adres mailowy. Postanowił do jednej dziewczyny napisać te 15 listów. Ona była „wniebowzięta", że ma poważnego kandydata. Pisała cudne listy i nie mogła doczekać się spotkania. Gdy już napisał te 15 maili, wystąpił z prośbą o adres mailowy dziewczyny. Po kilku dniach dostaje wiadomość od serwisu (cała korespondencja była wyłącznie po angielsku) że... dziewczyna nie chce dać swego adresu!! Nie muszę mówić, że wstrząsnęło to nim ogromnie. Jednak nie poddał się. Bo co się stało, że ze strony tej dziewczyny była dotąd ogromna nadzieja na spotkanie, a tu – nie chce dać adresu?? Wyczuł szwindel. Zaczął podejrzewać pracowników portalu, że sami piszą w imieniu dziewczyn! Podejrzenie potwierdziło się, bo ta „dziewczyna" (czy pracownik portalu) pisał dalej do niego – jakby nic się nie stało! Napisał do Lada Date do Londynu, że tego nie odpuści. Cóż, podejrzenia mogły być tylko podejrzeniami, bo był potrzebny namacalny dowód szachrajstwa. Jako człowiek inteligentny, z tych listów wywnioskował gdzie szukać tej dziewczyny. Profil podawał gdzie mieszka, co robi, wiek, wzrost etc. Ze strzępów, z fragmentów maili, namierzył miasto i... pojechał (z jej zdjęciem)  na Ukrainę szukać „swej miłości". O swej podróży, adres hotelu, miasta i godziny przystanków autobusu, zawiadomił szereg najbardziej narzucających się dziewczyn i.... nawet miejscowe nie spotkały się z nim! Wniosek – pisał do fikcyjnych profili!

Pojechał i... znalazł swoją wybrankę. Nie znalazł wprawdzie dziewczyny, ale jej miejsce pracy a także dotarł do jej córki. Okazało się, że od ponad miesiąca, ta dziewczyna jest w Polsce. Zostawił swoje namiary i ta „miłość" odezwała się. Pracowała po drugiej stronie Polski. To go nie zniechęciło i pojechał na spotkanie. Przez ten miesiąc ta „dziewczyna" ( a de facto pracownicy portalu) wysłała do niego kilka maili. Miał je wydrukowane ze sobą, by pokazać na spotkaniu. Dopiero teraz zdobył niepodważalne dowody na to, że to piszą pracownicy LD. Listy były po angielsku a ona nie znała angielskiego i nie miała dostępu do komputera od przeszło miesiąca. Na pokazane wydruki stwierdziła, że to na pewno nie ona pisała. Co powiedziała? Owszem zapisała się na ten portal, wysłała szereg swoich zdjęć i... Ciąg dalszy należy do portalu – jak to wykorzysta. A wykorzystuje, bo pracownicy piszą uwodzicielskie listy, dają nadzieję i.... naciągają delikwentów na kasę. Na pytanie – dlaczego odmówiła swego mailowego adresu po 15 listach – stwierdziła, że NIKT jej o to nie pytał!!! Nie ma swego adresu, nie ma swej poczty! Ta dziewczyna, gdy zobaczyła jak ją (i pewnie wiele innych) wykorzystano, zlikwidowała swój profil na LD.

Sprawa wydaje się prosta dla sądów, ale kto chce się kopać z mafią? Gdy mój rozmówca dowiedział się, że rozmawia z dziennikarzem, prosił by opisać sprawę, nagłośnić, a nawet wysłać do mediów angielskich by ukrócić to oszukiwanie ludzi. Czy już rozumiemy skąd te łatwe pieniądze? Wystarczy założyć taką stronę randkową, ściągnąć zdjęcia dziewczyn, napisać co się chce i.... czekać na jelenia. Pisać słodkie liściki, wysyłać zdjęcia... a wszystko to oczywiście – jako dziewczyna ze zdjęcia! Obiecałem, opisuję i przestrzegam przed oszustami jakimi okazali się ci z portalu Lada Date z Londynu!

Aleksander Szymczak

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%